Wstyd się przyznać, ale tonik przeleżał u mnie wieki, jakoś chyba od kwietnia. W sumie skończyłam go nie tak znowu dawno, ale jak wiecie ostatnio było mi pod górkę z pisaniem i dopiero ostatnio zebrałam się za napisane kilku rzeczy.
Tonik bogaty jest w zioła indyjskie:
AMLA - sprawia, ze włosy stają się sprężyste, zdrowe, błyszczące.
NEEM - działa przeciwzapalnie, wzmacnia cebulki włosów.
BRAHMI - zwana Gotu Kola, wzmacnia skórę głowy, przyśpiesza wzrost włosów.
BHINGRAJ - intensyfikuje wzrost włosów.
KOZIERADKA - intensyfikuje wzrost włosów.
TYMIANEK - hamuje wypadanie włosów.
ALOES - działa nawilżająco.
LOTOS TYGRYSI - wzmacnia włosy.
ROZMARYN - działa przeciwbakteryjnie, zmniejsza przetłuszczanie, wzmacnia włosy.
Ja postanowiłam używać go głównie z myślą o wypadaniu, bo jak powtarzam od jakiegoś czasu bez przerwy - nie zależy mi już na przyroście.
Tonik ma bardzo intensywny, specyficzny zapach. Nie umiem go określić, bo całkowicie wyleciała mi z głowy nazwa, ale kojarzy mi się jakby z... takim sztyftem na katar, który pamiętam z dzieciństwa - wydaje mi się, że powinnyście wiedzieć co mam na myśli :D w sumie taki zapach mają też balsamy ujędrniające z Eveline - może ta podpowiedź będzie trafniejsza. Podobnie do właśnie tych kremów tonik jest bardzo chłodzący - chwilę po aplikacji robi się naprawdę zimno w głowę co akurat jest średnio przyjemne, ale to szybko mija.
Aplikator jest jak u większości wcierek kiepski, ale ja zawsze posługuję się strzykawką. Buteleczka jest dosyć niewielka - ma 105ml płynu. Wydajność jest w sumie zależna od tego ile ml zastosujemy na raz, ja zazwyczaj nabieram po 3,5-4, więc jest to akurat ilość na mniej więcej miesiąc.
No i najważniejszy punkt, czyli DZIAŁANIE. Z moich obserwacji wynika, że wcierka przyśpiesza wzrost włosów i to całkiem sprawnie. Włosy też nieco się wzmocniły i mogę chyba stwierdzić, że nie wypadały za dużo. Ogólnie ominęło mnie (póki co) jesienne wypadanie, więc podejrzewam, że faktycznie cebulki odczuły moją kurację tym tonikiem.
Niestety nie wiem czemu, ale przy codziennym używaniu miałam problemy ze skalpem - swędziała mnie skóra głowy, w ogóle czułam, że była podrażniona, a chyba tak nie powinno być. Przy stosowaniu z przerwami - co drugi, a nawet trzeci dzień było w porządku. Trochę mnie to zdziwiło, bo nawet wcierki z alkoholem wysoko w składzie nic złego mi nie robią, ale widocznie tym razem przeszkadzał mi jakiś naturalny składnik.
Toniku nie posiadam, ale szamponem od Orientany Imbir i Trawa Cytrynowa jestem zachwycona, co on wyprawia z moimi włosami <3
OdpowiedzUsuńmusi byc swietny!
OdpowiedzUsuńhttp://zielonoma.blogspot.it/2014/10/cookies.html
U mnie również z jednym serum miałam problem ze skalpem z którego powoli wychodzę :-)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że sprawił trochę problemów. Nie miałam nigdy żadnych kosmetyków do włosów z Orientany, jedynie do twarzy.
OdpowiedzUsuńnigdy nie używałam, a moje włosy chyba tego potrzebuję,heh :D
OdpowiedzUsuńsuper post! :D
http://wiktoriajeener.blogspot.de
jeszcze nie miałam okazji używać, ale przydałby mi się..
OdpowiedzUsuńZ tej firmy miałam jedynie balsam w kostce ;]
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam nic z tej firmy :)
OdpowiedzUsuńSkoro zapobiegł jesiennemu wypadaniu, to musi być świetny. ;]
OdpowiedzUsuńJuż miałam napisać, że kupię skoro pomaga na wypadnie, a mi włosy lecą garściami, a tu to swędzenie skóry głowy mnie zaskoczyło. Często mam z tym i z łupieżem problem więc podaruję sobie :(
OdpowiedzUsuńbardzo fajny blog! obserwuję :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie.
kicuu.blogspot.com
Ciekawy produkt. Chyba się skusze z powodu, że też co jesień "linieje" i nie podoba mi się to heh. ;3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko. :**
najbardziej mnie interesuje to, że zmniejsza wypadanie :)
OdpowiedzUsuńfajnie,że działa ,ale to swędzenie głowy trochę odstrasza ;)
OdpowiedzUsuń