Jak się spisują pędzle Maestro?


Moje blogowanie przez ostatnie półtora miesiąca określiłabym krótko - ''pojawiam się i znikam''. Dzisiaj jednak obiecałam sobie, że koniec z lenistwem i pora wreszcie wrócić do systematycznego pisania. W tym poście opowiem Wam trochę o pędzlach i trochę o małym rozczarowaniu.

Na początek zupełnie szczerze powiem, że pędzle nie kupiłam, a dostałam do zrecenzowania i w sumie pierwszy raz poczułam takie ukłucie rozczarowania po otrzymaniu paczki. Ale od początku...

Obiecałam sobie parę miesięcy temu, że kończę z blogowymi współpracami na zasadzie barterowej przede wszystkim jeśli chodzi o kosmetyki. Zasady się trzymam, ale gdzieś w styczniu skusiłam się na zestaw kilku pędzli - miałam wtedy straszną ochotę na naukę makijażu oczu, ale mając praktycznie tylko dwa pędzelki z Biedronki szło kiepsko. Wybrałam sobie 6 sztuk do malowania powiek - wierzcie cieszyłam się jak wariatka i zrobiło mi się mega smutno, gdy otworzyłam paczkę, a tam zupełnie coś innego. Może źle to zostanie przez Was odebrane, ale wyjątkowo mnie to zdenerwowało - wyobraźcie sobie, że bardzo na coś czekacie, a otrzymujecie inną rzecz. Nie wspomniałabym nawet o tym, gdyby nie fakt, że na wiadomość o moim rozczarowaniu odpowiedzi już nie dostałam poza tą, że jednak do opisania zostały mi wysłane nowości - takie zachowanie na zasadzie ''ciesz się, że cokolwiek dostałaś i daj spokój''.

Bądź co bądź mam 3 dodatkowe pędzle, poużywałam dobre kilka tygodni i mogę podzielić się już moimi spostrzeżeniami. Jeden sprawdza się kiepsko, drugi jest w porządku, a trzeci bardzo na plus. Żeby poprawić atmosferę zacznę od tego najlepszego :)


Nr 481 - pędzel do rozcierania/blendowania cieni

Wcześniej nie miałam niczego podobnego i często zdarzało mi się mieć wyraźne, ostre różnice między kolorami. Na pewno wiecie, że jestem zwolenniczką jasnych, neutralnych kolorów takich jak brązy i beże, ale takimi również da się zrobić złe rzeczy - szczególnie jeśli ma się tak jak ja dwie lewe ręce. 

Pędzelek świetnie sobie radzi z rozcieraniem, rozmiar włosia (naturalne pochodzenie - wykonane z włosia wiewiórki) ułożone jest w delikatny szpic, dosyć miękkie choć mnie i tak nieco ''drapie'', ale zadanie rozcierania spełnia na piątkę. W tym przypadku do niczego nie mogę się przyczepić. Często go używam, kilkakrotnie myłam go szarym mydłem pod bieżącą wodą i absolutnie nic się z nim nie stało.



Nr 152  - pędzel do aplikacji korektora/pudru pod oczy

Ten konkretny pędzelek zakwalifikowałam jako ''w porządku'', bo pomimo, że jest dobry w używaniu sama bym takiego nie kupiła. Nie używam korektorów pod oczy, a puder zazwyczaj nakładam tym samym pędzlem co na całą twarz. Wiem jednak, że część dziewczyn woli do takich mniejszych stref mieć i mniejsze akcesoria, dlatego kilka razy też tak go wypróbowałam. Po pierwsze jest wyprofilowany w jak to producent określił ''jajeczko'' co ułatwia aplikację. Włosie jest zbite i w moim odczuciu bardziej miękkie niż w przypadku 481. Obecnie służy mi jako pędzel do bronzera bądź czasem do rozświetlacza.



Nr 211 - pędzel do podkładu

I to jest właśnie pędzel, który w moim przypadku zupełnie się nie sprawdza w makijażu. Wykonany jest z syntetycznego włosia typu perłowy nylon, w skośnym, ściętym kształcie i jest też dosyć cienki. Moim aktualnym podkładem jest Bourjois Healthy Mix - używając 211 podkład nakłada się wyjątkowo źle, mam wrażenie, że ''ślizga się'' się po twarzy, powstają może nie bardzo rażące, ale jednak widoczne nierówności i smugi. Nie podoba mi się też to, że nakładanie podkładu z jego pomocą trwa znacznie dłużej niż z innym pędzlem czy gąbką - dużo się trzeba ''namaziać'' żeby twarz wyglądała dobrze. 

Znalazłam jednak na niego sposób! Od niedawna służy mi do nakładania maseczek - można oczywiście zrobić to palcami, ale taka forma z pędzelkiem też jest bardzo wygodna.



Jeżeli chodzi o samo wykonanie pędzli i trwałość to jestem na tak. Nic się nie psuje, włosie mimo częstego mycia wyglądają identycznie co na początku, nie wypada, nie łamie się ani nie wygina. Wygląd też jak najbardziej na plus - pędzle mają długie, czarne trzonki, które elegancko się prezentują na półce :) 

Ceny myślę, że są całkiem w porządku, całą ofertę możecie obejrzeć TUTAJ. Generalnie jestem z nich zadowolona, jedyne co mi popsuło humor to zmiana, o której wspomniałam na początku. Myślę jednak, że klientom nie robią takich psikusów ;)

Na koniec oczywiście chciałam prosić o Wasze opinie jeśli miałyście kontakt z pędzelkami tej firmy. A może polecacie jakieś inne sztuki z ich oferty? 

***

Jeszcze mała informacja! Na moim fanpage trwa KONKURS, w którym można wygrać zestaw kosmetyków do twarzy marki Barwa (krem nawilżający, krem matujący, żel do twarzy, tonik + dwie saszetki).

FBInstaYoutubeBloglovingoogleAsk
ODWIEDŹ MNIE TEŻ TUTAJ

13 komentarzy

  1. Też zauważyłam smugi malując się pędzlem, jakby podkład nie był do końca roztarty, z bliska bardzo widać go na twarzy. Na razie zrezygnowałam z podkładów (już ponad pół roku), ale jeżeli do nich wrócę, to muszę wymyślić inny sposób nakładania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, też jakiś czas temu dostałam pędzle do testowania od Maestro i nie miałam okazji wyboru tego, co chciałam. Po prostu dostałam 5 pędzli. Może gdzieś w tłoku im umknęło to, o co prosiłaś? :) A kwestia pędzla do podkładu, to raczej problem podkładu. Niektóre nakłada się lepiej, niektóre gorzej, fakt. Ja ze swojej piątki od Maestro jestem bardzo zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze nie lubię tych "języczkowych" pędzli do podkładu i nie wiem po co producenci je wgl produkują. Zamiast ładnie rozprowadzić podkład to robi smugi.. Chyba, że tylko ja mam takie doświadczenia niezależnie od nakładanego na buzie podkładu.

    OdpowiedzUsuń
  4. a ostatnio zastanawiałam się nad tymi pędzlami, ale sobie odpuszczę je bo już troszkę negatywnych recenzji się o nich naczytałam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja kupiłam kilka sztuk pędzli z maestro na targach 2 lata temu i o ile z tych do cieni jestem bardzo zadowolona to z flat topa duofibre nie:/ farbuje i osypują się włosy, pędzel skośny do różu i pudru też się sypie:/ co jest raczej nie do zaakceptowania. No i taka już moja mała fanaberia wolę pędzle o krótszych trzonkach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziwne, ja bylam na stoisku Maestro na targach kosmetycznych i włosie wypadało z prawie wszystkich pędzli :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam firmy, a pędzelki nie porwały mnie wizualnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja nie potrafię żadnym pędzlem nałożyć podkładu, bo zawsze się smuży albo daje jakiś dziwny, ciężki, mokry efekt. :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeżeli chodzi o nakładanie podkładu pędzlem, to do tego ponoć najbardziej sprawdzają się te duże, okrągłe. Co prawda nie używam pędzli do podkładu, ale wystarczy obejrzeć kilka vlogów na YT i zobaczyć, jakie są efekty :) Też nie rozumiem, po co te pędzle języczkowe. Mam jeden mini, do cieni i korektora, coż... korektora nie używam, więc nie wiem jak tu by się sprawdził, ale do cieni to jedna wielka masakra - pewnie też przez to, z czego jest wykonany. Jest bardzo śliski, cienie prawie wcale nie aplikują się na powiekę.
    Pędzli Maestro nigdy nie miałam okazji używać, choć nie raz o nich słyszałam. Myślę, że jak będę jakieś pędzle kupować, to skuszę się jednak na Hakuro ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna recenzja! Nie mam pędzli z Maestro. Używam Hakuro i Zoeva, które są polecane przez Maxineczkę ;)
    http://stayy-positivee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam dwa pędzle z tej firmy i są to najgorsze pędzle z jakimi miałam o czynienia..

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałam okazję używać, ale te długie rączki nie są dla mnie - jestem ślepakiem i muszę być blisko lusterka. Sama stawiam raczej na Hakuro i dobrze te pędzle się u mnie sprawdzają.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń